Nie, to nie będzie kolejny tekst o tym jak rzucić wszystko i spełniać swoje marzenia. Będzie za to o tym jak mieć ciastko i zjeść ciastko. Bo przecież można spełniać swoje marzenia, realizować swoją pasję, ale nie odcinać się od dotychczasowego życia.
No dobra, ale zacznijmy od początku.
Z tej strony Daria. Od 2013 roku staram się nauczyć surfować. A do tego dlaczego użyłam słowa „staram się” za chwilę dojdę.
Moją przygodę z surfingiem zaczęłam typowo w moim stylu. Na studiach chciałam skorzystać z programu Camp America. Pojechać do USA, popracować, a potem doświadczyć sławnego american dream. Jadąc sama, bez żadnych znajomych, nie chciałam zwiedzać całego USA. Pewnego dnia obudziłam się rano z myślą: nauczę się surfować. Naoglądałam się tyle filmów o surfingu w Stanach. Byłam pewna, że będzie to idealne miejsce do nauczenia się tego sportu.
Powoli zbliżał się ostateczny termin złożenia dokumentów do programu. Razem z podaniem trzeba było uiścić opłatę. W tym momencie życie postanowiło zweryfikować moje plany. Pojawiły się problemy rodzinne i przekazałam zebrane pieniądze Mamie, bo potrzebowała ich bardziej niż ja. Jednak się nie poddałam. Mogłam przełożyć wyjazd do Stanów na przyszłość, ale tak bardzo chciałam nauczyć się surfować. Nie potrafiłam tego odpuścić. W styczniu 2013 roku zaczęłam szukać szkółek surfingu w Portugalii. Kliknęłam w pierwszy link w wynikach wyszukiwania, zarezerwowałam termin.
W taki sposób trafiłam jeszcze tego samego roku do Lagos w Portugalii. Mój pierwszy raz był ciężki. Wjechaliśmy na wzgórze Monte Clerigo. Zobaczyłam gigantyczne fale uderzające głośno o klif. I dostałam ataku paniki. Teraz zdradzę moją tajemnicę – tak na prawdę boję się wody.
Jednak nic nie mogło mnie zatrzymać. Walczyłam z wodą, brakiem kondycji, siły i równowagi. Ciągle wstawałam i upadałam. Myślę, że z milion razy. Jednak 3-ego dnia wreszcie stanęłam na desce. Miałam takie zakwasy, że nie mogłam założyć stanika. A do tego spaliłam sobie stopy, więc w japonkach też mogłam zapomnieć. Pomimo tego wkręciłam się w surfing tak bardzo, że teraz nie wyobrażam sobie bez niego wakacji.
Za kilka miesięcy od mojego pierwszego wyjazdu minie 5 lat. Dużo się zmieniło w moim życiu od tamtego momentu.
Skończyłam studia, znalazłam pracę. Dzięki surfingowi zaczęłam uprawiać regularnie sport. Nauczyłam się pływać – zajęło mi to 2 lata szkoleń (tak uczyłam się surfa nie potrafiąc pływać). Zdrowo się odżywiam, jestem wege, zwracam uwagę na to, co kupuję.
Teraz każdy dłuższy urlop spędzam na surfingu. Pływałam już w Portugalii, Hiszpanii i na Bali. W tym roku przede mną Maroko, później może Azja.









Dzięki surfingowi poznałam wielu fajnych ludzi. Ale najważniejsze jest to, że znalazłam swoją pasję. Coś własnego dzięki czemu czuję spełnienie. Bo gdybym w życiu opierała swoje zadowolenie tylko na pracy, zakupach, czy innych elementach, na które nie mam wpływu to myślę, że byłabym nieszczęśliwa. Teraz mam coś swojego, co będzie ze mną przez całe życie, bez względu na to jak się potoczy.
PS: Dalej boję się wody. Podczas każdego wyjazdu walczę ze sobą. Mam koszmary. Potrzebuję jednego lub dwóch dni na przyzwyczajenie się do wody. I właśnie dlatego podkreślam, że od 5 lat staram się nauczyć surfingu. Bo przed największym progresem wciąż blokuje mnie własna głowa. Ale się nie poddam.
Nie będzie mnie blokować jakaś tam głowa i wewnętrze lęki.
O AUTORCE
Daria Kastrau
Prywatnie: Autorka bloga „Polka surfuje”.
Początkująca surferka prosto z Wrocławia. Większość dni urlopowych spędza na łapaniu fal i wygrzewaniu się na słońcu. Wielka fanka „Władcy Pierścieni”, jednorożców, brokatu i koloru seledynowego.
Zawodowo: inżynier produkcji jedzenia, bazodanowiec, jednak w swojej karierze zawodowej postawiła na marketing.
pozdrawiam cię serdecznie silna;-) tak trzymać!!! a swoją drogą zakwasów że nie mogłaś dopiąć stanika to nawet sobie nie wyobrażam;-) pozdrawiam serdecznie i zapraszam na moje podróże 😉 trzymam kciuki na nas obie!!!!
PolubieniePolubienie