Jak wyszłam poza strefę komfortu

STREFA KOMFORTU

Wiele w moim życiu jest dziedzin, które z różnych względów mnie blokują. Są takie mury, których nie potrafię przeskoczyć i plastry, których nie potrafię szybko zerwać. Strach, poczucie wstydu, brak wystarczającej pewności siebie – to niby normalne, ludzkie odruchy, ale po jakimś czasie zaczynają mocno przeszkadzać. Nowy rok postanowiłam rozpocząć pod hasłem wychodzenia ze strefy komfortu, próbowania nowych rzeczy, przezwyciężania strachu i wstydu. W założeniu, dzięki temu powinna wzrosnąć moja pewność siebie.

O co chodzi z tą strefą komfortu?

Wyobraź sobie okrąg. Jego środek to ty, twoje przyzwyczajenia i nawyki oraz wszystko to, co nie wzbudza w tobie niepokoju. W tymże okręgu jesteś bezpieczny i nic ci nie grozi. Wiesz, co może cię tutaj spotkać i czego możesz się spodziewać. Proste, prawda? Wszystko to, co leży poza okręgiem, wzbudza niepokój; jest nowe i niespodziewane. Przekroczenie strefy komfortu może wzbudzać lęk, panikę czy ból. Dlaczego więc ktokolwiek miałby się decydować na opuszczenie swojego bezpiecznego okręgu? Z prostego powodu – właśnie poza granicami komfortu znajdują się wszystkie te rzeczy, które nazywamy celami czy marzeniami. Moja strefa komfortu jest niewielka. Mam nawet wrażenie, że w ostatnich latach się skurczyła przez niektóre, ciężkie dla mnie wydarzenia. Czasami śmieję się, że taki mój urok – są rzeczy których się obawiam i koniec. Ale to nie takie proste, bo często te drobnostki są niezbędne do życia, a ja dodatkowo komplikuję sprawę.

W czym rzecz?

Mam wrażenie, że bardzo przejmuję się opinią innych. Niby zaprzeczam, niby to po mnie spływa, ale gdzieś z tyłu głowy zostaje ta myśl, że komuś coś się nie podobało, że ktoś powiedział coś niemiłego. Najgorzej, kiedy taka przykrość czy kpina spadnie na mnie ze strony bliskiej osoby – automatyczna blokada. Z tego względu o wielu rzeczach zwyczajnie nie mówię. Są takie sprawy, o których nie wie moja rodzina, czy przyjaciele. Są takie, których nigdy nie zdecyduję się opisać na blogu. Strefa komfortu – jest mi dobrze tak, jak jest, ale jednocześnie pluję sobie w brodę, bo chcę, żeby było inaczej. Jak wspominałam na początku: w tym roku chcę walczyć ze swoimi blokadami. Codziennie będę poszerzać strefę komfortu, przeskakiwać mury, zrywać plastry. Myślę, że jestem na to gotowa. Jeśli nie teraz, to kiedy?

ROZDZIAŁ 1: SIŁOWNIA

Wiecie, od jak dawna planuję regularne chodzenie na siłownię? Sześć lat chyba. Tak, gdybym zaczęła sześć lat temu, teraz mogłabym być drugą Chodakowską! Tego niestety nie dowiem się już nigdy – chyba, że za kolejne sześć lat, bo… Udało się! Pierwszy rozdział historii zakończył się powodzeniem! Tym samym potwierdza się znany frazes: najtrudniejsze jest wyjście z domu. Zdałam sobie sprawę z błahości moich dotychczasowych wymówek. Brak czasu – jak widać, czas się znalazł. Szkoda pieniędzy – wystarczyło postarać się o kartę Multisport. Najbardziej sensowny powód, dla którego nie zaczęłam przygody z siłownią wcześniej, to wstyd. Dla wielu z was dziwny jest fakt, że chodzę na basen (gdzie pokazuję się niemal półnago) bez żadnego problemu, ale siłowni się wstydzę. Otóż… Basen leży w mojej strefie komfortu. Umiem pływać, lubię to. Nie czuję presji, że grubas musi się wykazać, nie obchodzą mnie spojrzenia i komentarze. Na basenie jestem pewna siebie – tylko ja, tor i moje umiejętności. Siłownia to co innego… Najważniejsze, że udało mi się pokonać wstyd i strach. Tym samym zapisałam się na zajęcia, korzystałam już z maszyn i… Było całkiem fajnie.

ROZDZIAŁ 2: BLOG

O moim blogu nie wie nikt z moich bliskich. Wmawiałam sobie do tej pory, że nie czuję potrzeby, żeby wiedzieli, nie muszą wiedzieć, pewnie ich to nie obchodzi, i tak nie mają czasu, żeby czytać… Takie wytłumaczenie mi wystarczało, ale bardzo chciałam komuś powiedzieć. W tym przypadku to również strach i wstyd sprawiły, że tyle zwlekałam. Chciałam zdradzić ten sekret w jakiś fajny sposób – na gwiazdkę zrobiłam mojej przyjaciółce paczkę. Takie święta w pigułce – czekoladowy mikołaj, skarpety, rozgrzewająca herbata. Do środka miała być włożona koperta, a w niej poruszający list, na którego końcu znalazłby się link. Urocze, czyż nie? To byłby fantastyczny prezent! Już zbliżałam się do krawędzi strefy komfortu, ale stchórzyłam! Potem wpadłam na kolejny pomysł – wydrukuję banner bloga, z tyłu znów napiszę coś poruszającego i dodam link. Nie wyszło, stchórzyłam. Ostatecznie wszystko potoczyło się inaczej niż myślałam, dużo szybciej. Bez wzruszającego listu, bez owijania w bawełnę. Mniej więcej tak:
G: Siemka!
M: Co tam?
G: Spoko, mam bloga.

Oczywiście, to nie jest dosłowna relacja. Kiedy udało mi się zdradzić sekret, musiałam całą historię nadbudować. Wytłumaczyłam jej, dlaczego ukrywam fakt blogowania, jak się z tym czuję. Poprosiłam również o zachowanie tego w sekrecie. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby oznajmić światu, co robię w internecie. Niemniej, cała ta sytuacja to dla mnie wielki krok ku lepszemu. I dzięki temu wyznaniu jest mi trochę lżej. To takie uczucie, jakbym miała jedno zmartwienie mniej. Co dalej? Mam kilka planów na najbliższy miesiąc. Postaram się robić rzeczy, których normalnie nigdy bym nie zrobiła, mimo szczerych chęci. Jeśli tylko wszystko się uda, opiszę, jak było na swoim blogu. Czy faktycznie jest się czego wstydzić i bać? Wiem, że te rzeczy, które opisałam powyżej, mogą dla wielu z was być błahostką, czymś, co nie sprawia wam żadnego problemu. Dla mnie to wielki sukces; udało mi się dokonać czegoś, co uważałam za niemożliwe do zrealizowania. Jestem z siebie dumna!


O AUTORCE

untitled-9

Małgorzata Ścisło

Logistyk, filolog, niespełniona pisarka, autorka bloga.
Żyje, dobrze się bawi, pisze i wymyśla.
Wierzy w ludzi i świat.
Po prostu Gocha.

WWW: https://gochaczyniegocha.wordpress.com/


PHOTO: Lacie Slezak / Unsplash.com

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s