Nie interesuje mnie klasyczny portret

Mój związek z fotografią przypomina trochę miłość z telenoweli, gdzie kochankowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale próbują zejść się przez dwieście odcinków.

Swoje pierwsze zdjęcie zrobiłam w wieku 7 lat, ale moja fascynacja rozwijała się bardzo powoli – zdradzałam fotografię z pisarstwem, rysunkiem, muzyką; wielokrotnie ją porzucałam i do niej wracałam. Przez wiele lat byłam też na etapie, przez który przechodzi każdy fotograf – robienia zdjęć absolutnie wszystkiemu, bez ładu i składu.

Na studiach dziennikarskich w fotografii odkryłam miłość swojego życia. Pasjonowałam się jednak bardzo wieloma gatunkami – przede wszystkim fotografią społeczną i wojenną.

Uważałam się za teoretyka bardziej niż praktyka, planowałam studia doktoranckie ukierunkowane na komunikację wizualną. Wszystko nagle się zmieniło jakieś 6 lat temu, kiedy zupełnie przypadkiem zrobiłam pierwsze sesje portretowe. I wtedy mnie olśniło – to było właśnie TO.

Fotografia ludzi kompletnie mnie pochłonęła i zajęła niekwestionowane pierwsze miejsce na liście moich pasji. Początkowo zachłysnęłam się tematami, które robili wszyscy – miejskim fashion, cosplayem, portretem w opuszczonych budynkach, baśniami. Mój poziom techniczny też pozostawiał wiele do życzenia – wiedziałam, że muszę dać sobie czas.

Jestem zdecydowanie typem samouka, więc wolałam uczyć się przez praktykę, metodą prób i błędów, niż po prostu iść na kurs. Robiłam więc bardzo dużo sesji. I ta metoda zadziałała.

Prawie od początku mojej przygody z fotografią portretową ulubionym tematem były dla mnie kobiety. Szybko też przekonałam się, że na dłuższą metę nie interesuje mnie klasyczny portret – lubię moich modeli poddawać metamorfozie, pokazywać ich takimi, jakimi nie widzą siebie na co dzień. Szukam eskapizmu, inności, wszystkiego, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Lubię niestandardowe połączenia stylów i mieszanie porządków. Interesuje mnie mroczna strona ludzkiego charakteru, nawet jeśli wystylizowana i upiększona – wszystko, co wyróżnia jednostkę z tłumu, ale też wpędza ją w poczucie samotności.

Pewien znany polski portrecista powiedział o moich pracach, że pozujący wyglądają na nich jak martwi, nawet jeśli występują w pozornie radosnych stylizacjach. Muszę przyznać, że jest w tym wiele prawdy.

Zajmuję się głównie fotografią kreacyjną. Ludzie często pytają mnie, skąd biorę pomysły i co mnie inspiruje. Niestety, nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo jest to ogrom różnych rzeczy. Czasem punktem wyjścia jest modelka, czasem strzępek pomysłu, czasem miejsce albo wręcz jeden rekwizyt. Na tym pierwszym, podstawowym elemencie buduję cały nastrój, opowieść, scenerię.

Koncepcyjno-logistyczna część mojej pracy jest zawsze najtrudniejsza i najbardziej czasochłonna. Własnoręcznie przygotowuję stylizacje dla 99% moich prac. Czasem wykonuję akcesoria potrzebne do tych stylizacji – na przykład korony używane w moim cyklu maryjnym.

Są oczywiście tematy, style, twórcy, którzy są dla mnie niekończącym się źródłem inspiracji. Co oczywiście nie oznacza, że zawsze widać to w moich pracach.

Niezmiennie powracam do malarstwa flamandzkiego, prerafaelitów, romantyzmu, symboliki chrześcijańskiej, natury. Od czasu do czasu nadal sięgam do baśni, ale nie jest to już moje główne pole zainteresowania.

Uwielbiam takich fotografów jak Annie Leibovitz, Helmut Newton, Irina Ionesco, Diane Arbus, Sarah Moon, Ellen von Unwerth, Miles Aldridge, Erwin Olaf, Eugenio Recuenco, Steven Meisel, Marc Lagrange, Evelyn Bencicova.

Jako że na co dzień pracuję i zarabiam w zupełnie innej branży, mam duży komfort pracy artystycznej. Niezmiernie rzadko zajmuję się zleceniami komercyjnymi, głównie koncentruję się na swoich projektach. Oczywiście nie wykluczam komercji, ale w Polsce wciąż jest bardzo mały rynek na tego typu fotografię, a większość twórców to hobbyści.

Osobiście nie przeszkadza mi to – daje dużą swobodę, olbrzymie możliwości współpracy w ramach umów typu Time For Print i przede wszystkim odpowiedni czas na rozwój.

W fotografii, jak w wielu innych dziedzinach, nie ma drogi na skróty. Trzeba sobie dać dużo czasu – żeby osiągnąć przyzwoity poziom techniczny, żeby znaleźć własne tematy, żeby dojrzeć psychicznie. Ten proces nigdy zresztą nie jest skończony, bo ciągle zmieniamy się jako ludzie.

IMG_2214edit-web

Obecnie jestem w miejscu, w którym satysfakcjonuje mnie poziom moich zdjęć, ale uważam, że wciąż szukam swojego stylu i on ewoluuje. Permanentnie przebywam w piekle perfekcjonistów – kiedy oglądam swoje zdjęcia, z niewielkiej ich liczby jestem w pełni zadowolona. Ale uważam to raczej za dobry objaw – inaczej stałabym w miejscu.

Na pewnym etapie, po wyjściu ze strefy jakości technicznej, pojawiają się też pytania, od których nie można uciec:
Jak być fotografem w czasach, kiedy wszyscy wokół robią zdjęcia? Jakie podejmować tematy?
Czym się wyróżnić?
Jak znaleźć swoją niszę?
Co chcę opowiadać swoimi zdjęciami?

To są pytania, na które codziennie odpowiadamy sobie na nowo.


O AUTORCE

zdjecie do bio

Sylwia Łęcka

Rocznik ’86. Magister dziennikarstwa i komunikacji społecznej, absolwentka architektury informacji i użyteczności serwisów informacyjnych. Na co dzień analityk biznesowy w branży IT. Od kilku lat zajmuje się zawodowo także fotografią – czynnie fotografuje, prowadzi warsztaty i zajęcia akademickie, organizuje wydarzenia z zakresu fotografii kreacyjnej.Branżowy samouk i pasjonat. Zainteresowana szeroko pojętą fotografią ludzi – głównie portretem kreacyjnym, fotografią mody i konceptualną, ale również erotyką, portretem tradycyjnym, fotografią typu fantasy&fairytale.

www: sylwialecka.com

Jedna uwaga do wpisu “Nie interesuje mnie klasyczny portret

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s