Jak to było z tym rysowaniem

Jako mała dziewczynka uparłam się, że będę w życiu rysować. Koleżanki chciałby być żonami, mamami, lekarkami i piosenkarkami, a ja nie; ja koniecznie rysować.

Moja mama nadal opowiada każdemu, kto chce słuchać (albo nie; wystarczy, że uprzejmie kiwa głową), jak to jako kilkulatka wygłosiłam stanowczą tezę, iż bez rysowania jest jak bez oddychania. Dziewczynka z tak zwanej rozbitej rodziny z małego miasteczka pod Krakowem nie miała żadnej szansy, żeby dostać się na przesławną Akademię, na którą (jak wiedzą wszyscy w miasteczku) dostają się jedynie bogate dzieci architektów i arystokratów, toteż ludzie kiwali głowami z uprzejmym uśmiechem na wieść o moich planach i grzecznie komentowali moje dziecięce bazgrołki jako wspaniałe lub rokujące.

Ja sama nie wierzyłam, że uda mi się coś, co w okolicy udało się jedynie temu panu z osiedla po drugiej stronie miasta 20 lat temu, a potem był, wiesz, malarzem tutaj, lokalnie; zwłaszcza, że podobno do takich rzeczy potrzebowałam pleców i pieniędzy.

Miałam przynajmniej plecy.

Dopiero potem dowiedziałam się, że to nie o takie plecy chodziło. Mimo wszystko uznałam, że mam też dwie ręce i mózg, więc może jednak? W zasadzie to miałam sporo na głowie, bo życie nie oszczędza ludzi z małych miasteczek, więc po prostu robiłam swoje bez zastanawiania się specjalnie, na zasadzie jak będzie, tak będzie i potem się zobaczy. W związku z tym malowałam na ulicy aniołki i sprzedawałam turystom.

Stanowczą decyzję o pójściu na ASP podjęłam dopiero w liceum (lol) i od razu spanikowałam, bo kurs rysunku, na który chodziłam, był gów… nie najlepszy. Na szczęście, moja koleżanka z klasy poleciła mi swoje zajęcia u bielskiego malarza, na które uczęszczałam w soboty, w sumie 2 godziny w tygodniu. Pierwszy raz w życiu miałam w ręce pędzel, dotąd tylko rysowałam.

Wszyscy byli zgodni, że mam świetne oko, ale chyba jednak mi się nie uda. Za późno, nie umiem malować, nie mam teczki. Poza tym sama stwierdziłam, że zdam rozszerzoną historię sztuki na maturze (zero wiedzy na ten temat, 10 godzin dodatkowych zajęć w tygodniu), no i jeszcze, prawda, musiałam zdać maturę tak w ogóle.

Zdawanie na ASP, tak w skrócie, polega na tym, że nie ma się życia, nie śpi się i wszyscy grzecznie poklepują cię po plecach, bo mają pewność, że się nie uda. Plus presja, bo mama wydała tyle kasy na kursy, na które nas nie stać, że zaraz będziemy jeść cegły – ale jakbym się dostała, to to było przynajmniej po COŚ.

Egzaminy zapamiętałam jako dżunglę i koszmar – ludzi depczących po mnie i mojej teczce trzymanej kurczowo jak największy skarb, ironiczne spojrzenia komisji i dziwne pytania oraz pierwszego nagiego modela, jakiego w życiu widziałam na żywo (awkward).

Dostałam się na całkiem wysokim miejscu.

Ścieranie pobłażliwych uśmieszków z twarzy małomiasteczkowych bogatych architektów, którzy traktują samotne matki z dziećmi (czytaj – mną) automatycznie jako no, właściwie patologię, prawda, jest naprawdę zabawne.

JAK TO JEST NA STUDIACH W KRAKOWIE

Kiedy już wygrałam życie i dostałam się na ASP, dowiedziałam się, co się robi w moim zawodzie:

1. Się nie śpi,

2. Się nie je, bo w Polsce nie płacą za sztukę, więc nie ma za co kupić,

3. Się żyje bez ogrzewania, patrz punkt wyżej,

4. Się traci całe zdrowie, ale za to w przerwach pomiędzy różnymi rodzajami bólu można sobie pomalować (jeśli się zdobędzie farby), więc w sumie spoko.

No i brak imprez, bo brak czasu, a juwenalia wypadają akurat w trakcie naszej sesji.

Jeśli czytający to chce wieść super artystyczne życie w super artystycznym Krakowie to powinien wiedzieć jeszcze kilka rzeczy, żeby nie było, że nie wiedziałem nikt mi nie powiedział (mi na przykład nikt nie powiedział).

Tutaj żyje się ze szczurami na klatce schodowej, właściciele mieszkań (bardzo, bardzo drogich) grożą ci na zmianę mafią i policją, elementy wyposażenia rozpadają się, przez co nigdy nie odzyskasz kaucji, a jednocześnie ulatniający się gaz i wybuchające żarówki w lokalu to jeszcze nie jest powód, żeby zrobić remont.

Postaw stopę za progiem, a potkniesz się o gołębia. Usiądź na przystanku autobusowym, a jakaś staruszka usiądzie ci na kolanach. Nie zapominaj również o oficjalnym haśle tej kulturalnej stolicy Polski: „Kraków miastem nożowników” oraz tym mniej oficjalnym: „Jebać k***y maczetami”. NA LITOŚĆ BOSKĄ, nie odpowiadaj nikomu pytającemu cię na ulicy, czy jesteś za Wisłą, czy za Cracovią (bo możesz mieć problem z poprzednią kwestią). Powietrze po prostu śmierdzi. Żyj z tym.

Ja po 3 roku nie dałam rady już z tym żyć i przeniosłam się do stolicy. Tu przynajmniej mają centralne ogrzewanie – rysowanie bez odmarzniętych paluszków oceniam na plus. Nikt mi również nie grozi, co jest dodatkowym plusem. Za to obmacują w tramwajach i tu jednak minus. Jedzenie jest droższe niż krakowskie. Wbrew pozorom, to całkiem cenne informacje, jeśli zajmujesz się sztuką. Dziwisz się? Nie marnuj czasu na dziwienie się, bo czas to pieniądz, a jeśli tworzysz, to pewnie nie masz ani jednego, ani drugiego.

JAK TO JEST TERAZ

Nadal rysuję. Prawdopodobnie jest to efekt ciężkiego uszkodzenia mózgu we wczesnym dzieciństwie, choć mama twierdzi, że nie miała w zwyczaju mnie upuszczać. Albo po prostu się uparłam. Nawet obroniłam dyplom (w Krakowie, dojeżdżając na korekty) i już mi płacą za te wszystkie rysunki, co przyjmuję z niezmiernym zaskoczeniem i kamienną twarzą.

To straszna radocha, jak się robi coś całe życie i nadal nie jest tak źle, żeby nie można było robić tego dalej i (mam nadzieję) coraz lepiej.

O AUTORCE

26231721_1600032686730808_337153876068260202_n

Natalia Jura

Ur. w 1992 r., studiowała grafikę na ASP w Krakowie, gdzie w 2017 r. obroniła dyplom w Pracowni Rysunku II. Od kilku lat tworzy wszelkie formy artystyczne i projektowe jako freelancer. W swoich pracach skupia się na osobistych obserwacjach i odczuciach ujmując je w senne, zatłoczone, komiksowo-surrealistyczne formy.

FB

Jedna uwaga do wpisu “Jak to było z tym rysowaniem

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s