Bajkoszycie

Zawsze byłam kompletnie szalonym stworzeniem bujającym w obłokach, żyjącym i cieszącym się każdą chwilą i każdą sposobnością do stworzenia czegoś pięknego. Odkąd pamiętam moje życie było pełne fantazji, plasteliny, kredek i szarego mydła w którym można było rzeźbić, co tylko dusza zapragnie.

Mam cudowne wspomnienia z dzieciństwa: Taty, który przerobił ze mną większość projektów z książki Adama Słodowego Lubię majsterkować (w tym niektóre po kilka razy!) i Mamy projektującej cudowne stroje dla lalek wycinanych z kartonu.

Jeśli raz zacznie się tworzyć, naprawdę trudno jest przestać. W szkole średniej poznałam farby olejne i malarstwo secesyjne; przepadłam wtedy na kilka lat, a wszystkie prace, które wtedy powstały, zdobią teraz dom moich rodziców.

Malowałam eteryczne kobiety w zwiewnych sukniach huśtające się beztrosko na roślinnych huśtawkach, wróżki wyłaniające się z kwiatów i zamyślone dziewczęce portrety. Spod pędzla wyłaniały się kolejne Ofelie, a ja otwierałam przed nimi drzwi do magicznego świata, nie żałując przy tym złotej farby i wyobraźni.

Fascynacja malarstwem szybko przeistoczyła się w zainteresowanie fotografią (mieszkam w Zagłębiu Dąbrowskim, które bynajmniej nie słynie z pięknych krajobrazów i wybujałej przyrody, pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie, że szarość tutejszych miast może mieć zgubny wpływ na kreatywność i chęć działania). Przez chwilę nawet udawało mi się te dwie dziedziny sztuki pogodzić; aż do czasu, kiedy odkryłam, że za pomocą fotografii również mogę tworzyć obrazy. Tak powstał mój pierwszy blog, który prowadzę zresztą do dziś.

Eksperymentując z wizerunkiem dzięki ubraniom, tworzyłam ciekawe kadry, starając się opowiadać spójne i dopracowane historie. Odtwarzałam obrazy Chagalla i Waterhouse’a, a także tworzyłam swoje własne, ucząc się przy okazji obróbki zdjęć, kompozycji i bardziej zaawansowanej obsługi aparatu fotograficznego.

Nie wiedziałam nawet kiedy, stworzyłam swój własny świat, pełen koronek i kwiatów, starych obrazów, delikatności i magii; królestwo dziewczęcości i, jak się okazało, nieśmiały przedsionek kobiecości.

Podobno kiedy kobieta spodziewa się dziecka jest pełna twórczej energii i siły, przemeblowuje dom, upiększa go. Dokładnie tak było ze mną, z tym, że to moje całe życie uległo przemeblowaniu 🙂 Pod sercem nosiłam córkę, z którą od samego początku czułam magiczną więź. To dzięki niej nastąpiła we mnie kumulacja dotychczasowych zainteresowań i zbliżającego się macierzyństwa. To właśnie dzięki Zosi znalazłam coś, co łączyło fotografię, malarstwo i dawanie światu radości – lalki.

Bajkoszycie narodziło się tuż przed moją córką. Na dzień przed porodem uszyłam swoją pierwszą lalkę – kwiatową, malutką i nieco koślawą wróżkę, najbardziej symboliczną rzecz, która kiedykolwiek wyszła spod moich rąk. Zupełnie nagle okazało się, że postaci z moich obrazów zaczęły ożywać, zwykłe szmaciane laleczki stawały się rusałkami w kwiatowych wiankach i zwiewnych sukienkach; rodziły się na moich oczach i za moją sprawą; to ja tworzyłam ich historie, ich własne bajki, a każda z nich była wyposażona we własne fotograficzne portfolio, tworzone z pasją i dbałością o szczegóły. Właśnie tak powstały Bajki – bo moje lalki to nie tylko szmaciane zabawki, to nie produkty; przynajmniej ja nie lubię tak o nich myśleć. Tworząc je daję im wszystko za wyjątkiem jednej jedynej rzeczy – miłości najcudowniejszych istot na świecie – małych dziewczynek.

Podczas czterech lat szycia nauczyłam się bardzo wiele. Pierwsze lalki powstały bez udziału maszyny do szycia, można więc powiedzieć, że zaczynałam zupełnie od podstaw, dopiero później powstały szablony, a ja nauczyłam się prowadzić ścieg w miarę prosto.

5.jpg_effected.jpg

Minęło już parę lat, a ja czasem czuję w sobie taką pewność, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, że potrafię stworzyć wszystko, cokolwiek tylko mała duszyczka sobie zażyczy.

Pamiętam takie zamówienie, dostałam cudownie rozrysowaną lalkę, ze szczegółowym opisem sukni, kolorów i dodatków: głównym atrybutem miał być naszyjnik – buteleczka z zielonym pyłkiem. Oczywiście, mogłam kupić brokat, ale wolałam spędzić dużo więcej czasu farbując proszek ręcznie, czekając aż wyschnie i powtarzając proces – efekt był naprawdę magiczny.

Nigdy nie bałam się podejmować wyzwań – czy chodziło o uszycie sarenki w sukience, sweterku i z torebką w kształcie truskawki, czy o Marię Antoninę w olbrzymiej strojnej sukni, każda taka historia budowała moją wiarę w siebie i to, że robię coś, do czego naprawdę zostałam stworzona.

Przy okazji snucia historii mojej lalkowej fascynacji oglądałam stare zdjęcia Bajek, tych zrodzonych w mojej głowie i tych, które ktoś wyśnił – nie mogłabym sobie wyobrazić piękniejszej przygody w życiu niż Bajkoszycie. Możliwość tworzenia i świadomość, że naprawdę wiele osób ceni moją pracę i kibicuje mi, jest najcudowniejszą siłą napędową do działania, o jakiej można tylko pomyśleć.

Podczas tych kilku lat poznałam cudownych ludzi, wspaniałe kobiety również zajmujące się rękodziełem, fotografią i innymi dziedzinami sztuki, pojawiłam się na okładce książki, doskonaliłam wiele różnych umiejętności i nabywałam nowe, a przede wszystkim pozwoliłam kwitnąć swojej wyobraźni i pielęgnowałam w sobie dziecięcą cząstkę – każdemu życzę tak potężnej dawki energii, którą daje odnalezienie prawdziwej pasji. Wydaje mi się, że każdy rękodzielnik jest trochę egoistą: potrzeba tworzenia jest w nas ogromna, i podejrzewam, że większość, zapytana o ulubioną stworzoną przez siebie rzecz, lalkę, obraz czy naszyjnik, odpowie: Ta, nad którą aktualnie pracuję.

jednor

3.jpg_effected.jpg

Cudownie jest, kiedy możemy użyć swojej kreatywności, żeby spełnić czyjeś marzenie, nadać idei realny kształt; to właśnie wtedy czujemy się naprawdę szczęśliwi. Rękodzieło to bardzo specyficzny rodzaj twórczości. Nikt chyba nie zajmuje się nim z chęci zysku, raczej z potrzeby uwolnienia wyobraźni, pisania historii, które siedzą gdzieś w naszych głowach i czasem bardzo, ale to bardzo chcą się wydostać.

W ciągu czterech lat stworzyłam setki Bajek. Większość z nich urodziła się w mojej głowie, część to opowieści Mam i ich córek, sióstr i przyjaciółek. To historie, które przez ten cały czas mnie zachwycały, które były najsilniejszym z możliwych paliwem dla każdego twórcy.

7.jpg_effected.jpg

Bajkoszycie stało się jedną z najprawdziwszych i najbardziej poważnych (w całym swoim odrealnieniu) rzeczy, jakie kiedykolwiek stworzyłam. Włożyłam w nie olbrzymią część swojego serca. Nie wyobrażam sobie życia bez tworzenia, jestem tylko bardzo ciekawa, co stoi za zakrętem mojej rękodzielniczej przygody, bo coraz więcej czasu spędzam ostatnio z pędzlem w jednej ręce i paletą z farbami w drugiej 🙂

 

O AUTORCE

1.jpg_effected

Marta Paśnik

Mama Zosi. Twórczyni Bajkoszycia. Czarodziejka.

INSTA

Jedna uwaga do wpisu “Bajkoszycie

Dodaj komentarz